Kto spóźnia się na autobus, ten trafia na Montmartre.

Nie tak miał wyglądać ten dzień. Miałam spacerować po Lille, spotkać się z dawno niewidzianą koleżanką i odwiedzić dom, w którym urodził się Charles de Gaulle. Zamiast tego, młody chłopak obsługujący pasażerów na dworcu oznajmił mi, że mój autobus odjechał kilka minut temu. Eh, a jeszcze przed północą sprawdzałam sobie dokładnie trasę, żeby bez problemu znaleźć rano przystanek… Zdążyłam już chyba zapomnieć, że bycie odrobinę na bakier z orientacją i mieszkanie w ponad dwumilionowym mieście, zobowiązuje jednak do szybszego wychodzenia z domu. Bilety przepadły, ekscytacja wyjazdem opadła, a ja zostałam sama na dworcu, z odrobiną rozczarowania i termosem kawy w torbie.

Powędrowałam do metra, wsiadłam do wagonika linii nr 12, która zawiozła mnie aż na Montmartre. I wiecie co? Żałuję, że nigdy wcześniej nie wpadłam na to, żeby wybrać się tam o poranku! Pierwsze promienie słońca, cisza, spokój. Życie płynie wolniej. Restauratorzy powoli rozstawiają stoliki w kawiarnianych ogródkach, artyści instalują swoje sztalugi na Place du Tertre, a pod Sacré-Cœur pojawiają się pierwsi turyści. Magia. Zobaczcie sami poniżej. Jeżeli będziecie mieć kiedyś okazję, wybierzcie się na poranny spacer po Montmartre, +100 do dobrego samopoczucia! 🙂

DSCN2197.JPG

DSCN2201.JPG

DSCN2205.JPG

DSCN2211.JPG

DSCN2222.JPG

DSCN2223.JPG

DSCN2224.JPG

DSCN2231.JPG

DSCN2236.JPG
Place du Tertre
DSCN2238.JPG
Uliczni artyści

DSCN2243.JPG

DSCN2246.JPG

DSCN2242.JPG

dscn2244

dscn2245

DSCN2247.JPG

DSCN2251.JPG
Bazylika Sacré-Coeur
DSCN2259.JPG
Widok ze wzgórza Montmartre

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Do Lille pojadę innym razem.

Cieszmy się tym, co przynosi dzień.

26 odpowiedzi na “Kto spóźnia się na autobus, ten trafia na Montmartre.”

      1. Kamieniczka za Au Lapine Agile. Mieszkałam tam jesienią, więc turyści przeszkadzali umiarkowanie. Wstawałam rano, biegłam pętelkę w górę kończąc obowiązkowo, przepraszając za przepocony wygląd :), przy Norvins w Cafe Montmartre .. pretensjonalne przyzwyczajenie 🙂 .. W dzień znikałam z Montmartre – chyba, że ktoś chciał się tam wybrać na spacer, ale to już nie prywatne wrażęnie, jak wracałam znów było pusto. Miło, gdyby nie perypetie z właścicielem mieszkania (lista rzeczy do naprawienia wydłużała się z dnia na dzień a on chyba czekał, aż wszystko się rozpadnie 🙂 ) mogłabym tam jeszcze wrócić.

        Polubienie

Dodaj komentarz